czwartek, 22 listopada 2012

Summer Adventure -rozdział 1


Jak obiecałam nowa historia^^ Zapraszam i życzę miłego czytania :***






Tytuł: Summer Adventure
Parring: JongKey


Było to początek wakacji. Mam 17 lat a rodzice z tego powodu że pracują wysyłają mnie z dziadkami na wakacje do Chorwacji. Jestem już prawie dorosły a oni i tak nie potrafią  zostawić mnie w domu samego... czy ja jestem małym dzieckiem które nie potrafi o siebie zadbać?! To będą najnudniejsze wakacje w moim życiu... Nie żebym nie lubił z nimi przebywać... Kocham ich! W końcu to moja rodzina. Ale codzienne przebywanie z nimi... i wysłuchiwanie tych nudnych rozmów.... nie to nie dla mnie. Dojechaliśmy około 6 rano przed domem w którym mieliśmy mieszkać przez 2 tygodnie. Był bardzo ładny i miał 2 piętra. Na parterze mieszkali właściciele na pierwszym  piętrze my a na drugim inni wczasowicze.  No... przynajmniej mam własny pokój...  pomyślałem oglądając apartament. W środku też było całkiem znośnie. Moje wielkie dwuosobowe łózko... a raczej dwa jednoosobowe równo ze sobą połączone. Były całkiem wygodne tylko miały jedną okropną wadę... cholernie śmierdziały lawendą.  Było ją czuć przez chwilę po położeniu się a później już się do niej przyzwyczajało. Zacząłem się rozpakowywać. Chciałem schować  swoje ubrania do szafy ale najpierw musiałem w niej zrobić miejsce. Było w niej trochę rzeczy właścicieli ale nieważne... nie będę  do nich schodził. Po pierwsze dlatego że jestem za bardzo leniwy a po drugie nie znam i nie rozumiem chorwackiego... Bardzo dobrze umiem mówić po angielsku jednak ten język jest dla mnie męczący. Położyłem się na łóżku i  chwilę po przyzwyczajeniu się do zapachu pościeli zasnąłem. Obudziłem się cały spocony Jak gorąco... Było mi tak gorąco i duszno że myślałem że umrę!  Drzwi zamknięte... okna i żaluzje też. Delikatnie się kiwając wstałem z łózka podszedłem do jedynego w pokoju okna i je otworzyłem. Wystawiłem głowę za okno i wpuściłem do płuc oraz pokoju świeże powietrze. Prawie umarłem.. Mimo że otworzyłem okno dalej było mi gorąco... w końcu to Chorwacja. Przed moim oknem stały schody prowadzące do drugiego mieszkania na górze a na ich poręczy wisiał termometr. 40°C... jak oni mogą tak żyć?! A ja jeszcze byłem w długim rękawku... Podczas drogi było zimno!! Podszedłem do szafy wyjąłem krótsze spodnie oraz bluzkę bez rękawków i zaraz się w nie przebrałem.  Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do pokoju obok w którym był salon kuchnia i jadalnia jednocześnie. Podszedłem do lodówki otworzyłem ją zawisłem na jej drzwiach i patrzyłem się w jej wnętrze z nadzieją że zaraz się w niej coś pojawi. 
-Coś taki smutny? - usłyszałem głos babci przechodzącej obok mnie i siadającej na fotelu w części salonu. 
-Wody... - zamknąłem lodówkę jednak nie przestałem się o nią opierać. Kobieta westchnęła sięgnęła po torebkę która leżała obok niej i wyciągnęła swój portfel. Zacząłem się jej uważnie przyglądać. Podeszła do mnie i wręczyła mi  kilka papierowych banknotów. 

Z budynkiem w którym mieszkaliśmy stał bardzo mały sklepik. Były w nim takie rzeczy jak soki wody słodycze papier toaletowy i wiele innych. Chwyciłem 4 butelki wody mineralnej i podszedłem z nimi do kasy. Kobieta stojąca obok niej skasowała produkty powiedziała coś dla  mnie zupełnie niezrozumiałego i spojrzała na mnie czekającym wzrokiem. Co ona powiedziała...? Ile mam zapłacić? sprzedawczyni wciąż na mnie patrzyła a ja starałem się powiedzieć coś co ona może zrozumieć 
-I don't understand ...- jak się mówi chorwacki...? a w dupę -chorwacki!  - dziewczyna delikatnie się zaśmiała po czym odwróciła w moją stronę ekranik z napisaną ceną. Szybko wybrałem odpowiednią kwotę i ją jej wręczyłem. Zabrałem resztę podziękowałem oczywiście po angielsku... i z 4 butelkami wody opuściłem sklep. Nie doceniłem i nawet nie zauważyłem przyjemnego chłodu panującego w środku.. Gdy z niego wyszedłem myślałem że niczym lód się po prostu roztopię. Siła z którą uderzyło mnie ciepło słońca była przerażająca! Gdyby nie to że nie miałem wolnej ręki a woda była przeznaczona do picia wylałbym w tamtej chwili ją na siebie całą. Jak najszybciej wróciłem do swojego apartamentu wstawiłem 3 butelki do lodówki a z pozostałej przelałem sobie wodę do szklanki. Chciałem się napić od razu z butelki ale jak już się za to zabierałem babcia zaczęła się mnie czepiać że skoro mamy szklanki to mam ich używać. A mi było wszystko jedno... a poza tym... jak już mówiłem jestem strasznie leniwy i nie chciało mi się ich szukać. Ta... jestem strasznie leniwy... i to może przyznać każda osoba która spędziła ze mną trochę więcej czasu. Pierwszy dzień w nowym kraju minął dla mnie bardzo szybko. Może to dlatego że większość czasu przespałem? Bardzo możliwe. 

Następnego dnia poszliśmy na plaże. Nie chciałem się opalać. Nie lubię się opalać! A poza tym zawsze lubiłem swoją bladą skórę. Przez cały czas siedziałem pod moją ulubioną różową parasolką w cieniu. Czasami chodziłem się kąpać ale tylko chwilę. Nie miałem co robić samemu w wodzie. A w okół było pełno ludzi. Każdy był czymś zajęty... a była to zazwyczaj druga osoba. Wszyscy byli z kimś! Tylko ja siedziałem sam w wodzie lub na ręczniku. Trochę dziwnie się z tym czułem. w okół było tyle ludzi... a tylko ja i dziadkowie rasy azjatyckiej. Śmieszne jest dla mnie to że wszyscy ludzie zawsze mówią że Azjaci to ci niżsi... a tu większość ludzi była ode mnie  o wiele niższa. Leżałem pod wielkim parasolem ze słuchawkami od mp3 w uszach i nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem. 

-Aaaa! - krzyknąłem gdy oblał mnie strumie chłodnej wody. 
-Przepraszam! Bardzo przepraszam! - Koreański...? gdy  otworzyłem swoje oczy zobaczyłem szczupłą ładną i o długich włosach Koreankę.
-Nie szkodzi... - powiedziałem jednocześnie zdejmując mokre kosmyki włosów z moich oczu i przecierając całą twarz. 
-JongHyun!? Gdzie jesteś?! - krzyknęła dziewczyna rozglądając się dookoła i przy tym wymachując pistoletem na wodę który trzymała. - Tu... Jeszcze raz przepraszam! - i tyle ją widziałem Czyli jednak nie jestem jedynym przedstawicielem... Jeszcze chwilę tak poleżałem. No dobra może z 1h... i usłyszałem głos dziadka że już się zbieramy.  Spakowałem ręczniki i z wciąż rozłożoną parasolką w ręku ruszyłem za starszymi. Po drodze znalazła się jedna rzecz na którą zwróciłem uwagę. A dokładniej kolejka z tłumem ludzi w środku która nam machała i piszczała. Do puki nie straciliśmy ich z oczu też im machaliśmy.  Wydaje się być zabawnie..

4 komentarze:

  1. Jaacie! ^^
    Wakacyjna (i mam nadzieję, że nie tylko ;3) miłość!
    To takie romantyczne. ^^
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Życzę weny. <3
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. zapowiada się ciekawie czekam na kolejny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do Liebster Award ^^ Info i pytania u mnie na blogu ----> www.beststory.blog4u.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie to już drugie! ...xD jutro wszystko zrobię ;)

      Usuń