sobota, 30 marca 2013

Day after day -rozdział 5

Przypominam o tym że powstał fanpage bloga... <3 




Właśnie zaczęła się długa przerwa więc kupiłem sobie kartonik mleka bananowego i z resztą mojego śniadania w pudełku usiadłem na niewielkiej ławce w rogu korytarza. Zacząłem jeść zrobione przeze mnie jedzenie. Nagle przede mnie wyskoczył pewien chłopak
-TaeMin! Co u ciebie?
-Hej... SonMin  -zobaczyłem że jego wzrok wędruje gdzieś w drugą stronę i po tym oddycha z ulgą. Usiadł bok mnie -Coś się stało? -wtedy ten pokazał mi gestem abym spojrzał w tamtą stronę.  Gdy to zrobiłem ujrzałem Toyamę który idzie w przeciwnym kierunku.
-Znowu chciał... się pobawić
-Dzięki - wróciłem do jedzenia a wtedy wtedy tamten utkwił wzrok w moim śniadaniu
-Wow. Jak ja ci zazdroszczę...  -spojrzałem na niego -  ja nie dostaję śniadania i jem dopiero po powrocie do domu
-To sam je rób... jak ja
-Sam? -skinąłem głową - raczej nie  - wciąż patrzył na moje pudełko
-Bierz jak chcesz - delikatnie je do niego przysunąłem a wtedy chłopak z delikatnym uśmiechem wyciągnął dłoń po jedną z moich kanapek. Otworzył szeroko oczy gdy już miał część w ustach
-Jaja sobie robisz...
-Co? Czemu?
-Jest pyszne
-Dzięki... ale to tylko kanapka. Zwyczajna - chłopak się chwilę zastanowił
-TaeMin. Naucz mnie je robić!
-Wiesz że to tylko kanapki? - wciąż się na niego patrzyłem lekko zdziwiony - No dobra.
-Super.  Masz jutro czas po szkole?
-Tak pewnie... umówiliśmy się na następny dzień na 16 u niego w domu.
Na szczęście ani dzisiaj ani następnego dnia już nie spotkałem Toyam'y

Następny dzień. Wróciłem do mieszkania około 14 więc miałem jeszcze niecałe 2 godziny do spotkania. I tyle mi wystarczyło abym zjadł obiad odrobił lekcje i trochę posprzątał. A uczyć się... raz chyba mogę. Poszło mi to dość szybko... mam wprawę.
Kilka minut przed wyjściem gdy już się powoli szykowałem do domu wróciła moja mama. Gdy powiedziałem jej że idę do kolegi na jej twarzy zagościł bardzo dziwny uśmiech. Ucieszyła się że mam już nowych przyjaciół i na pożegnanie pocałowała mnie w czoło. Zaraz opuściłem blok i ruszyłem w stronę domu chłopaka. Jak zwykle bardzo ciepło przywitała mnie mama JinRi nie dając mi przy tym możliwości złapania oddechu. Zraz potem wyszła a młodej Choi i tak nie było w domu bo poszła gdzieś z koleżanką. Pies był gdzieś na górze i chyba spał więc mieliśmy cały dom i kuchnię tylko dla siebie. Stanąłem przed wielkim blatem i po kolei zacząłem pokazywać chłopakowi co ma robić... Musiałem mu nawet pokazać jak kroić chleb żeby wyszła z tego kanapka... Czy on kiedykolwiek był w kuchni?
Tak mu się spodobało że powiedział że w najbliższej przyszłości gdy takie śniadanie mu się już znudzi mam go nauczyć nowego. Robiliśmy nowe kanapki z coraz bardziej różnymi składnikami. Wymyślaliśmy i łączyliśmy różne składniki. Nigdy nie sądziłem że czynność którą robię prawie codziennie może być tak zajmująca. Narobiliśmy mnóstwo jedzenia. Niby nic w tym złego ale później musieliśmy to zjeść.  Poszliśmy z tym wszystkim do salonu i tam SonMin włączył telewizor. Byliśmy całkiem sami... z jedzeniem. Prawie że od razu znaleźliśmy coś co się akurat nie kończyło. Wręcz przeciwnie. Zaczynał się właśnie bardzo ciekawy teleturniej. O ile teleturniej może być ciekawy...  Przestaliśmy zwracać większą uwagę a to że jemy. A raczej na to ile jemy.
-Kurr... -nagle w pokoju zgasło światło a telewizor się wyłączył. -Nie... -chłopak wstał...chyba wstał tak mi się wydaje. I gdzieś poszedł.Odsłonił delikatnie okno i zaczął się rozglądać -Na całej ulicy niema prądu...
W pewnym momencie usłyszeliśmy głośny trzask. To nie mógł być żaden z dorosłych ani JinRi... bo dlaczego  miała by trzaskać? Chłopak po omacku wyjął jedną latarkę z szafki i ostrożnie aby o nic nie uderzyć ani się potknąć poszliśmy sprawdzić co się stało. Przeszliśmy przez korytarz i najbliższe pokoje... i nic. Pusto. To była nasza wyobraźnia? Niemożliwe...
-Buu!!
-Aaa! -oboje krzyknęliśmy przestraszeni jak... baby. Tamten od razu skierował światło latarki w stronę głosu. Usłyszeliśmy śmiech. Gdy go już zobaczyłem... jego twarz wydała się znajoma. Ale nie mogłem sobie przypomnieć co to za osoba.
-Nie strasz nas! -krzyknął lekko wściekły SonMin
-Sory... nie mogłem się powstrzymać - wciąż się uśmiechał
-Eh... przedstaw się lepiej
-Nie muszę. My się już znamy -spojrzałem na niego zdziwiony. Znałem a jednak nie pamiętałem. Kto to? 
-Przepraszam. Nie poznaję cię
-Ze mną było to samo. Musiałem się drugi raz przedstawiać - powiedział w taki sposób że nawet jeśli było ciemno wiedziałem że się uśmiecha
-Ok. - zrobił krótką przerwę - Jestem Choi MinHo. Oprowadzałem cię po szkole jak tu przyjechałeś
-O. Przepraszam... mam słabą pamięć jeśli chodzi o twarze. Jestem Lee...
-No przecież wiem. Ja cię pamiętam -wciąż się uśmiechał - Co robicie?
-Eeee oglądaliśmy telewizję... ale jak widzisz a raczej nie widzisz wyłączyli nam prąd i... Właśnie. Chodź spróbować jego jedzenia! - To tylko kanapki... -Mamy tego pełno - poszliśmy z powrotem do salonu i daliśmy mu spróbować
-No dobre -powiedział po chwili
-Tylko dobre?! One są pyszne! -powiedział głośniej młodszy Choi co wywołało uśmiech na mojej twarzy
-Dzięki - a mu faktycznie smakowało. Zjadł ich jeszcze bardzo dużo. I za każdym razem gdy w środku pojawiało się co innego chwalił mnie.
Gdy byliśmy we trójkę było jeszcze fajniej. Ciągle wynajdywaliśmy nowe tematy do rozmów i powody do śmiechu.  Nawet jak nie było prądu. SonMin wspomniał że przewodniczący MinHo też dużo siedzi w kuchni   i dobrze mu to wychodzi. Ale i tak nie jest tak dobry jak ja. Czy on zdaje sobie sprawę z tego że to tylko kanapki? A starszego naprawdę polubiłem.

Po pewnym czasie znowu usłyszeliśmy jakiś dźwięk. Okazało się że to JinRi z koleżanką wróciły wcześniej i przy okazji po ciemku potknęły się o szafkę z butami i ją przewróciły.
Była nas piątka i nie było prądu. Co mogliśmy robić? Bawić się w chowanego! Może i to dziecinne ale tylko to pasowało. A to był pomysł SonMin'a. No i miejsce było idealne. Dom był ogromny... miał mnóstwo pokoi szpar kątów i zakamarków.
Aby wybrać osobę która jako pierwsza szuka zagraliśmy w kamień papier nożyce - SonMin przegrał.
-To nie fair! Ja to wymyśliłem... -stanął w ciemnym koncie i zaczął liczyć do 60 a my zaczęliśmy szukać kryjówek. Szukając odpowiedniego miejsca wszedłem do czyjegoś pokoju a później chyba do garderoby. Do ciasnej garderoby. Przecisnąłem się na sam koniec i usłyszałem cichy jęk. Na ten dźwięk gwałtownie podniosłem głowę i przez to walnąłem w coś głową. Co to był za ból.
Wyciągnąłem swoją rękę i zacząłem szukać tego w co walnąłem i co wydało dźwięk
-Ała! Mógłbyś bardziej uważać? - usłyszałem znajomy głos chłopaka który mówił szeptem
-MinHo?
-Ta
-Przepraszam. W co trafiłem
-W oko!
-Sorry...  Gdzie jesteśmy?
-To garderoba SonMin'a - przez około 5 sekund było całkiem cicho.Może lepiej znaleźć inne miejsce...?-Idę...
-Czekaj - chłopak szybko przycisnął mnie do siebie jednocześnie zasłaniając mi usta jedną z rąk. Na początku się trochę zdziwiłem ale zaraz zrozumiałem o co chodzi. Szukający nas odwiedził.
Odetchnąłem gdy ten wreszcie poszedł. -Lepiej się już stąd nie ruszaj - powiedział cicho. Dopiero teraz się zorientowałem że wciąż jestem do niego przyciśnięty. Przez cały czas moje ucho było przy jego klatce piersiowej więc kiedy drzwi się otworzyły usłyszałem jak jego serce przyspiesza. Dość stresująca gra... 
Gdy próbowaliśmy się od siebie odsunąć okazało się że.... trochę się zaklinowaliśmy.  Wreszcie udało nam się od siebie odsunąć i trochę porozmawialiśmy. I wreszcie po jakimś czasie SonMin nas znalazł. Jako ostatnich a to oznacza że wygraliśmy. A kto przegrał? JinRi więc teraz to ona szukała.
Zagraliśmy jeszcze raz ale tym razem poszło o wiele szybciej. Wreszcie gdy byliśmy już wszyscy razem prąd wrócił. Mój wzrok od razu powędrował ku zegarowi.
-Muszę już iść
-Co czemu? -zapytał młodszy Choi
-Patrz. - pokazałem ruchem głowy na zegar - Jest po 20 a ja mam jeszcze klika rzeczy do zrobienia...
-Już? Ja też muszę... - powiedziała koleżanka JinRi
-Dobra ... odprowadzę was - MinHo skierował się do korytarza po swoje buty
-Nie trzeba. Mieszkam tylko jedną ulicę stąd - odezwała się trochę nieśmiało
-Oj dobra. Może i blisko ale i tak lepiej jak pójdę - ubraliśmy się i poszliśmy.
Dziewczyna mieszkała w niecałej połowie drogi do mojego bloku. Dalej chciałem iść już sam jednak ten się uparł. Bo niema nic do roboty... a mi też może się coś stać.
-Jesteś dość popularny wśród dziewczyn co?
-Hym? - spojrzał na mnie - Czemu tak myślisz?
-Widziałeś jej minę? Przez cały czas gdy przy niej byłeś a szczególnie  gdy do niej mówiłeś robiła się cała czerwona. A gdy cię nie było mówiła całkiem swobodnie -starszy się cicho zaśmiał
-Może faktycznie trochę jestem
-Trochę? -spojrzałem na niego nie dowierzając
-Czemu się dziwisz?
-No jak tak  się wygląda... powinieneś podobać się dziewczyną
-Tak? Jak?
-No... jesteś wysoki i przystojny. A wszystkie cię znają bo jesteś przewodniczącym
-Przystojny? Podobam ci się? Dzięki - zaśmiał się
-Nie! Po prostu mówię to co myślę...
-No dobra - wciąż się uśmiechał - ale sam zobaczysz. Pochodzisz jeszcze trochę do naszej szkoły i sam będziesz miał kilka... fanek
-Zobaczymy - uśmiechnąłem się. Wreszcie po kilku minutach doszliśmy do mojego bloku i się pożegnaliśmy. Szybko wbiegłem na drugie piętro i otworzyłem drzwi. Okazało się że jednak nie miałem nic do roboty. Moja mama leżała w łóżku i czytała książkę a ja poszedłem się myć.
Gdy wróciłem od razu zaczęła się mnie wypytywać oto jak było z kim itd.  Przez cały czas się uśmiechała
Po kąpieli przejrzałem kilka książek i położyłem się spać.

Następnego dnia nie miałem żadnego problemu z Toyam'ą. W ogóle go nie spotkałem. Pewnie dlatego że znowu go nie było... piękny dzień. I każdą przerwę miałem zajętą. Na pierwszej i drugiej przyszła do mnie JinRi a na trzeciej i czwartej  SonMin.  Na czwartej spotkałem też przewodniczącego więc trochę z nim porozmawiałem. Okazało się że i JinRi i SonMin kończą o tej samej godzinie co ja więc przez pewien czas wracaliśmy razem.  Z dnia na dzień zacząłem spędzać z nimi coraz więcej czasu

4 komentarze:

  1. Napotkałam całkiem sporo błędów, jednak cały rozdział podobał mi się ^^. Przejrzyj jeszcze raz tekst. Brakuje Ci przecinków i masz trochę błędów z pisownią wyrazów z "nie". Da się skorygować, na pewno :).
    Zastanawiam się, co znaczą te uśmieszki mamy Taemina xD Trochę podejrzane.
    Będę oczekiwała kolejnego rozdziału ~.
    Pozdrawiam.
    Kei.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. co do przecinków... stawiałabym... ale niestety ten klawisz mi szwankuje >.< a nie będę poświęcała kolejnej godziny na to aby wreszcie jeden się pojawił ;)
      a błędy... zabiję za nie Hikari ^^ bo to ona sprawdza..

      Usuń
    2. Nie mówię tutaj o jednym przecinku xD Skoro Hikari sprawdza Ci rozdziały, mogłaby też wstawiać ów znaki interpunkcyjne :). Bo język polski w sumie opiera się w dużym stopniu na interpunkcji...
      Właściwie to najbardziej rzuciło mi się w oczy "niema" ^^''. Pisze się osobno, a masz parę takich błędów.
      I nie zabijaj jej, to by było tragiczne. xD Warto przytulić, że chce się jej betować. Bo to ciężka robota :D

      Usuń
  2. Cieszę się z nowego rozdziału, bo zaczyna fajnie rozjaśniać sytuację.
    Przyjemnie się czytało i w sumie sporo się działo... Coś zaczyna się dziać :P Tylko przy następnym rozdziale wnoszę prośbę o mniejszą różnorodność w niewiele znaczących wydarzeniach, a więcej tych ważniejszych i bardziej opisowych. Tak też było dobrze, ale wiesz o co chodzi. Póki co, rozumiem, że akcja musi się jakoś rozwinąć, więc wybaczam :P
    A właśnie! Prawie zapomniałam! Ciekawi mnie nieobecność tego Toyama'y. (Btw, to chyba źle zaznaczyłaś w tym imieniu, bo jeśli zmienia się coś w imieniu to powinno się zapisać całe, następnie apostrof i końcówkę, na którą się zmieniało. Wiesz o co chodzi :P)
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń